Zdrowych, pogodnych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy, smacznego jajka, wesołego śmigusa dyngusa, udanego odpoczynku i miłych spotkań w gronie przyjaciół i rodziny...
Radosnego Alleluja życzy Bogusław Feliszek.
Każdy kryzys online zaczyna się lokalnie. Nie każdy kończy się globalnie. Tel. 77 441 40 14.
Zdrowych, pogodnych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy, smacznego jajka, wesołego śmigusa dyngusa, udanego odpoczynku i miłych spotkań w gronie przyjaciół i rodziny...
Radosnego Alleluja życzy Bogusław Feliszek.
Pamiętasz kiedy jako nastolatek buntowałeś się przeciwko stereotypom i pustym słowom? Przypominasz sobie czarną rozpacz ojca i matki i to jak po latach sam zacząłeś się zachowywać jak Twoi rodzice?
Media społecznościowe mają za sobą euforyczną młodość, straciły nieco animuszu i powoli obrastają w piórka.
Kiedy "media społecznościowe" się pojawiły (wtedy tak się nie nazywały) chodziło przede wszystkim o konwersacje, nawiązywanie nowych znajomości i autentyczną komunikację. Uciekaliśmy od korporacyjnego żargonu i pisaliśmy prosto dla ludzi.
Jednak pojawienie się różnej maści guru mediów społecznościowych skomplikowało i spowolniło ich rozwój.
Chodzi mi o to, aby język giętki...
Publikujesz na blogu jeden wpis po drugim, często aktualizujesz treści Twitterze, komentujesz na Facebooku i widzisz, że – co tu ukrywać – liczba tematów jest ograniczona. Piszesz w kółko o konwersacjach, relacjach i autentyczności – w pewnym momencie zaczynasz odczuwać lekkie znużenie. Może nawet nudę. Co robisz?
Wyobraź sobie, że przeglądasz nowe wpisy na Twitterze lub komentarze na Facebooku. Zwracasz uwagę na pilną informację o skandalicznej wypowiedzi ważnej publicznej osoby. Z ciekawości klikasz... i przekonujesz się, że ta wypowiedź nie była wcale gorsząca.
Albo klikasz w odsyłacz do firmowej podstrony "O nas" i trafiasz na długi i nudny opis tego, czym zajmuje się firma. Albo wpisujesz w wyszukiwarce Google trzy hasła, klikasz w najlepszy wynik i trafiasz na stronę, która nie ma nic wspólnego z wpisanymi słowami kluczowymi. Albo klikasz na ekranie telefonu komórkowego w odsyłacz "Czytaj więcej..." i widzisz jak zaczyna automatycznie pobierać plik PDF... jakieś 20 MB... bardzo powoli... poważnie uszczuplając Twój miesięczny limit transferu danych.
Doświadczyłeś czegoś podobnego? Też Cię to irytuje?
W każdym przypadku nie chodzi tylko o stracony czas, rozczarowanie wynikiem poszukiwań w Internecie czy pobranie niepotrzebnych danych online. Dużo gorsze jest poczucie bycia oszukanym i wykorzystanym.