Ludzie dzisiaj o wiele lepiej piszą niż 20 lat temu i o wiele gorzej mówią, szczególnie młodzi. Dzięki nowej technologii – komputerom, smartfonom, tabletom i Internetowi – lepiej radzimy sobie z pisaniem. Ten blog jest tego najlepszym przykładem :-)
Na Facebooku piszemy o naszych przeżyciach, publikujemy zdjęcia i nagrania video. Komentujemy wpisy naszych znajomych. Na Twitterze wypowiadamy się zwięźle. Każdy wpis to tylko 140 znaków dla każdego – dziennikarza, profesora i prezydenta. To niezwykłe doświadczenie w nauce precyzyjnego doboru krótkich słów. Ale tych słów nie wypowiadamy. Ćwiczymy się w pisaniu, nie w mówieniu.
20 lat temu kiedy praktyk PR chciał się skontaktować z reporterem chwytał za telefon i umawiał się na spotkanie. Dzisiaj wysyła e-mail lub SMS. Za każdym razem ćwiczy się w pisaniu, nie w mówieniu.
Bez ćwiczenia nie ma efektów
Popatrzmy na to tak. Lubisz pływać i trzy razy w tygodniu chodzisz na basen. Dzięki regularnemu pływaniu masz wyśmienitą kondycję i nie narzekasz na zdrowie. Jednak pewnego lata wyjeżdżasz na dwa miesiące w góry, gdzie nie ma basenu, rzeki lub jeziora. Nie pływasz, ale dużo chodzisz po górach. Po powrocie do domu pierwszy dzień na basenie jest trudny. Czujesz brak treningów, mimo że w górach też byłeś aktywny fizycznie. Tak samo jest z mówieniem – bez systematycznego ćwiczenia nie ma efektów.
Podobnie jest z przekazywaniem złych wiadomości. Kiedy otrzymujemy pismo z niemiłą wiadomością jest nam przykro, że nikt nie chciał nas poinformować o tym osobiście. Sami jednak postępujemy podobnie. Złą wiadomość wolimy napisać niż powiedzieć. Nie lubimy otwartych i szczerych rozmów na trudne i nieprzyjemne tematy. E-maile i wiadomości tekstowe w takich sytuacjach są łatwiejsze.
Wyobraź sobie, że nie ma Internetu i każdą złą wiadomość musisz przekazać osobiście. Po kilku tygodniach będziesz bardzo dobry w rozmowach na trudne tematy. Będziesz wiedział jak się do nich przygotować i jak je prowadzić. Nie zazdroszczę, ale na pewno dzięki takim codziennym treningom w trudnych rozmowach dużo się nauczysz.
Kiedy rozmawiam o tym ze studentami widzę zdziwienie. My nie potrafimy rozmawiać? Przecież rozmawiamy bez przerwy – na Facebooku, Twitterze, Instagramie i Snapczacie. Ale kiedy pytam jak poproszą szefa o podwyżkę lub przekonają mnie do zmiany warunków zaliczenia przedmiotu zapada cisza. Długa cisza. Nikt nie chce się odezwać.
Zastanawiam się czy nowa generacja, która tak dużo pisze (na przykład na blogach), potrafi rozmawiać na trudne tematy. W agencjach PR pracują ludzie, którzy nie wiedzą jak wyglądał świat przed Internetem i nie mieli w ręku książki telefonicznej. Nie chcę powiedzieć, że młodzi nie potrafią rozmawiać, ale obserwuję jak źle się czują w rozmowach na niewygodne tematy. Ich rodzice ćwiczyli takie rozmowy latami.
W raportach z audytów komunikacji jakie robimy dla naszych klientów często powtarza się jedno zdanie: "Głównym źródłem chronicznych problemów w komunikacji w [nazwa firmy] jest brak umiejętności szczerej i otwartej rozmowy na trudne tematy." Tak jest. Unikamy rozmów wierząc że problemy same znikną lub rozwiąże je ktoś inny (nie wiem co gorsze). Poważne problemy nie znikną i nikt ich nie rozwiąże za nas zgodnie z naszym interesem.
Social media: Przestaliśmy ze sobą rozmawiać https://t.co/SEAcndRKGk #pr #rozmowa #socialmedia pic.twitter.com/VcVeKVtSAT
— Pressence PR (@pressencepr) 24 września 2016
Nie tylko młodzi są na bakier z rozmową
Nie twierdzę, że tylko młodzi ludzie mają kłopoty ze szczerymi rozmowami twarzą w twarz. Podobnie jest z ich rodzicami, którzy po kilku godzinach spędzonych na Facebooku nie czują potrzeby zwykłej rozmowy przy kuchennym stole.
Na moich prezentacjach z komunikacji podaję przykład Jana i Anny Nowak, którzy pobrali się zaraz po studiach. Po śniadaniu Jan pisze na Facebooku do żony: "Przesyłam mojej cudownej żonie Annie najlepsze życzenia urodzinowe. Kochanie, jesteś najlepszą żoną na świecie, cudowną matką naszych dwóch urwisów i moim najlepszym przyjacielem. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Życzę cudownego dnia. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Kocham Cię, przytulam i całuję. Jan."
Moje pytanie? Jakie oceniasz szanse, że Jan powiedziałby coś takiego Annie osobiście? No właśnie.
Ludzie – starsi i młodsi, lepiej i gorzej wykształceni, bogatsi i biedniejsi – zastąpili komunikację słowną komunikacją pisaną. Tak postępuje na przykład szef, który nie chce powiedzieć pracownikom, że muszą zostać dłużej w pracy. Zamiast poinformować o tym na porannym zebraniu wysyła e-mail w piątek o 14:00 i pięć minut później idzie do domu. Tak postępuje klient agencji PR, który nie jest zadowolony z jej usług. Nie poprosi o spotkanie z przedstawicielem agencji tylko wysyła e-mail z informacją, że nie jest zainteresowany dalszą współpracą.
W wielu przypadkach zachowujemy się jak społeczeństwo, które unika trudnych rozmów i jednocześnie tworzy dodatkowe problemy. Tam gdzie ważne są uczucia, emocje i relacje żaden e-mail czy SMS nie zastąpi szczerej rozmowy.
Kiedy dzwonisz do kogoś z przykrą wiadomością, lepiej poznasz reakcję na to, co powiesz, możesz odpowiedzieć na pytania i – jeśli to możliwe – dodać otuchy. Osoba, do której dzwonisz dokładniej pozna motywy przykrej decyzji i doceni (być może), że masz odwagę przekazać to osobiście. Nadal nie będzie zadowolona z wiadomości, ale inaczej oceni sposób jej przekazania.
Moim zdaniem, ludzie powinni poświęcić więcej czasu na poprawę umiejętności komunikacji słownej i mniej czasu na pisanie zdawkowych komentarzy o czymś uroczym kotku na Facebooku.
Jakie jest Twoje zdanie? Napisz o tym w komentarzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz