poniedziałek, 24 lipca 2017

Dzień z życia ambitnego blogera

5:50 – Sąsiad napuszcza wodę do wanny.

Pierwsza ważna decyzja dnia: włączyć odkurzacz czy sokowirówkę?

6:15 – Pies sąsiada zaczyna szczekać.

Druga ważna decyzja dnia: Pogonić mu kota czy zacząć szczekać?

7:00 – Budzenie, wstawanie i próba wyjęcia masła z lodówki.

Wczoraj masło jeszcze było a dzisiaj już nie ma. Dziwne.

7:30 – Rozmowa z kasjerką w supermarkecie.

Tematy dyskusji: masło, wyniki lotto i konstytucja.

8:15 – Powrót do domu.

Czytam e-maile od ludzi, których nie znam.

8:30 – W domu.

Piszę e-maile do ludzi, których nie znam.

9:00 – Podejmuję decyzję, że dużo dzisiaj zrobię.

Zastanawiam się dlaczego mam dzisiaj dużo zrobić.

9:30 – Sprawdzam konto bankowe czy nigeryjski książę przelał obiecane 3 miliony dolarów.

Jeszcze nie dzisiaj.

10:00 – Przeglądam robocze wersje niepublikowanych tekstów. Może coś nadaje się do wykorzystania.

Nic z tego.

10:15 – Zabieram się do pisania artykułu.

Po napisaniu 10 zdań dochodzę do wniosku, że pisałem o tym już 10 razy.

10:20 – Stwierdzam, że potrzebuję więcej czasu, żeby wymyślić nowy temat.

Może znajdę jakiś ciekawy pomysł na Twitterze.

10:30 – Dostaję zaproszenie na szkolenie "Jak wymyślać rewelacyjne tematy do tekstów na blogu".

Trzecia ważna decyzja dnia: wyłączyć komputer czy włączyć się do dyskusji na Facebooku o skuteczności (a właściwie jej braku) wysyłania niechcianych ofert.

11:00 – W telewizji reklama Tour de Pologne. Idę na rower.

Dlaczego wydawało mi się, że cały czas jadę pod górkę?

12:00 – Czas na jogurt owocowy.

Czwarta ważna decyzja dnia: mango czy gruszka?

13:00 – Sprawdzam czy telewizja pokazuje jakąś manifestację.

Nie pokazuje. Muszę wracać do pracy.

13:05 – Telefon od kolegi ze studiów.

Skończył anglistykę i germanistykę. Mówi, że teraz uczy polskiego studentów z Ukrainy. Sam uczy się chińskiego.

13:30 – Rzucam okiem na listę rzeczy do zrobienia dzisiaj.

No tak, jeszcze nic nie zrobiłem.

14:00 – Telefon od klienta, który odwołuje spotkanie zaplanowane na 15:00.

To dobrze, bo będę miał więcej czasu na pisanie.

14:30 – Pierwszy atak paniki.

Jeszcze nic nie zrobiłem. Korekta listy zadań na dzisiaj.

14:40 – Telefon od grafika komputerowego z pytaniem czy potrzebuję nowe logo.

Nie potrzebuję.

14:50 – Telefon z pytaniem czy chcę Internet za darmo.

Nie. Dziękuję.

15:00 – Przeglądam tekst wystąpienia na konferencji branżowej w przyszłym miesiącu w Warszawie.

To jeszcze nie to, ale na pewno zdążę.

15:30 – Próbuję dodzwonić się do klienta, który obiecał zadzwonić trzy dni temu.

Chciałem tylko zapytać o zaległy przelew.

16:00 – Sprawdzam pocztę e-mail.

Dlaczego tylu ekspertów, pasjonatów, specjalistów, doradców, analityków, profesjonalistów, innowatorów, znawców, strategów, ambasadorów, pionierów, trenerów i konsultantów wysyła mi zaproszenia na LinkedIn?

16:15 – Sprawdzam czy telewizja pokazuje jakąś manifestację.

Jest. Nie muszę wracać do pracy.

16:20 – Przełączam się na snookera na Eurosporcie.

To ciekawsze.

19:25 – Drugi atak paniki.

Kolejna korekta listy zadań na dzisiaj. Może zacznę uczyć się chińskiego?

19:30 – Przełączam się na "Wiadomości".

Chińczycy ćwiczą z Rosjanami na Morzu Bałtyckim.

20:00 – Prognoza pogody.

Pani od pogody mówi, żebym był optymistą.

20:30 – Sprawdzam konto bankowe czy nigeryjski książę przelał obiecane 3 miliony dolarów.

Jeszcze nie dzisiaj.

20:35 – Sprawdzam czy telewizja pokazuje jakąś manifestację.

Pokazuje drugi raz tę z popołudnia.

22:30 – Idę spać.

Jak dobrze.

2:15 – Budzę się, wstaję, włączam komputer i piszę ten tekst.

Jest jeszcze lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz