poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Szansa i ryzyko Sieci 3.0

Jak zapewne wiesz słowo "demokracja" pochodzi od dwóch greckich wyrazów: 1. "demos" – lud, 2. "krateo" – rządzę. Demokracja to rządy ludu. Dlatego jej synonimem jest "ludowładztwo".

Demokracja może być antyczna, ateńska, liberalna, ludowa, parlamentarna, szlachecka, totalitarna i po pojawieniu się Internetu także internetowa.

W demokracji rządzą ludzie, nie królowie, despoci czy... komputery lub systemy. Jeżeli wirtualnym projektem zarządzają ludzie, myślimy o demokratycznym projekcie. Słusznie?

Twórców internetowych sieci można podzielić na dwie podstawowe kategorie. Pierwsza grupa to ci, którzy chcą "wprowadzić" istniejące społeczeństwo do Internetu; ambicją drugiej grupy jest przeniesienie etosu, dynamiki i mechanizmów Sieci – świadomości sieciowej – na społeczeństwo. A to daje już nową, wcale nie wirtualną, wartość.

Pierwszy internetowy boom czerpał inspirację z tej pierwszej grupy. Kiedy pękła mydlana bańka, do głosu doszła druga grupa – wtedy pojawiło się pojęcie "Web 2.0". Nie zapominajmy, że era "2.0" została wykreowana w okresie ekonomicznego marazmu. Sieciowa świadomość zawsze wyzwalała sieciową wyobraźnię. Najpierw był pomysł – kapitał przychodził potem.

Nowa głasnost w Internecie

Szef prywatnej firmy wchodzącej w media społecznościowe nie różni się za bardzo od Michaiła Gorbaczowa otwierającego się na głasnost. Sytuacja jest taka, że właściwie nie ma wyboru.

Problemem nie jest to, że ludzie nie wiedzą jak zachować się indywidualnie w mediach społecznościowych lub nie rozumieją ich wpływu na rozwój demokracji. Idzie o to jak zasady i praktyka demokracji mogą przeżyć w prywatnej firmie i jak mogą być przez nią wyrażane. I co zrobić, żeby nie były odbierane jako sztuczne, mając na uwadze to, że nasze zaufanie do prywatnych firm jest stosunkowo niskie.

Mówi się, że wartości dominujące i cenione w społeczeństwie opisuje architektura. Ten kto stawia najwyższe budowle jednocześnie wyznacza najwyższe standardy także poza budownictwem. Historia dostarcza mnóstwo przykładów. Wystarczy, że spojrzysz na najwyższy budynek w Twoim mieście.

W starożytności najwyższe były świątynie i grobowce władców. W czasach renesansu do głosu doszły budynki cywilne. Dziś drapacze chmur stawiane przez komercyjne firmy górują nad kościołami i publicznymi biurowcami.

Nie chcę ubolewać nad upadkiem obyczajów i przekonywać o wyższości zasad demokratycznych nad komercyjnymi interesami. Mam wrażenie, że obydwa ruchy działają jak fale przypływu i odpływu na jednym morzu. To oczywiste, że każdy musi z czegoś żyć! Jestem jednak przekonany, że trochę więcej równowagi, harmonii i współpracy pomiędzy nimi będzie sprzyjać zdrowemu i zrównoważonemu rozwojowi społeczeństwa.

Wirtualna demokracja

Główna zmiana w sieci trzeciej generacji – nazwijmy ją 3.0 – polega na przeniesieniu akcentu z tworzenia publikacji na tworzenie grup uczestników funkcjonujących w większym wirtualnym ekosystemie informacyjnym. Z budowania witryn WWW przechodzimy do projektowania systemów. Przykłady projektów 3.0: 1. Second Life 2. Semantic Web 3. Entropia Universe.

Jeśli będziemy próbowali tworzyć humanistyczne systemy współpracy i społecznej interakcji korzystając z niedemokratycznych i antyspołecznych metod i procesów, tak jak na przykład w pierwszym etapie rewolucji przemysłowej, wszystko co osiągniemy to jedno wielkie rozczarowanie.

Każdy projekt powinien być widziany w szerszym kontekście... sofa w pokoju, pokój w mieszkaniu, dom w osiedlu, osiedle w mieście, miasto w krajobrazie, itd.

Znakomity projekt internetowy nie gwarantujący sprawnego przepływu informacji jest bez wartości, tak jak sama płynna komunikacja jest bez wartości bez dobrego efektu końcowego – jedno uzupełnia drugie.

Konkluzja

Sieć jako platforma komunikacyjna nie jest jedynie dziedziną informatyki. Podobnie media społecznościowe z samej nazwy nie stały się społecznościowe. Mówimy o systemach, które komunikując się z innymi systemami, umożliwiają ludziom komunikację ze sobą.

Ze wszystkich rzeczy, ważni są tylko ludzie, ludzie komunikujący się w systemach, ale przede wszystkim ludzie. My, Ludzie – nie systemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz