niedziela, 31 października 2010

10 powodów dlaczego czasem jak ognia należy unikać serwisów społecznościowych - część 2/2

W pierwszej części pisałem o pięciu sytuacjach kiedy lepiej nie zabierać głosu w mediach społecznościowych.

Unikaj tych mediów jeżeli nie masz talentu towarzyskiego, nie masz poczucia humoru, dystansu do siebie i nie znosisz krytyki, trudno jest Ci otworzyć się na innych ludzi, Twoim jedynym celem jest sprzedaż i trzeba stale Ci przypominać, że warto te media traktować poważnie.

Dziś kolejne pięć powodów kiedy jak ognia należy unikać serwisów społecznościowych.

1. Wierzysz, że media społecznościowe rządzą się prawami wielkich liczb.

Aha, media społecznościowe to kolejna gra liczbowa. Twój plan medialny to 7,000 zwolenników na Twitterze, 15,000 przyjaciół na Naszej Klasie, 20,000 fanów na Facebooku i liczba subskrybentów RSS porównywalna z najbardziej popularnymi blogerami. Tak? Oczywiście, nie wiesz kim są ci ludzie i do czego są Ci potrzebni, ale te imponujące liczby poprawiają samopoczucie. Prawdopodobnie kupiłeś w tym tygodniu najnowszy model telefonu komórkowego z dotykowym ekranem; może zamówiłeś też iPada, bez zastanowienia do czego możesz go wykorzystać.

2. Masz skłonność do mówienia o cudzych żonach "stara torba" i mężach "dziurawa konewka".

Prezydent nie powinien mówić o swoich wyborcach "ciemna masa" i prezes firmy nie powinien mówić o cudzej żonie "stara torba". Nawet jeśli tak myślisz (bo na przykład, dama maturę zdawała przed wojną) nie możesz tego powiedzieć. Personalne ataki prowadzą donikąd i szybciej niż myślisz zbudujesz sobie społeczność, która bez żadnego sądu i bez najmniejszego wyrzutu sumienia "wirtualnie" skróci Cię o głowę.

3. Jesteś głęboko przekonany, że Twitter i Facebook to wyrafinowane strategie medialne.

Twitter to narzędzie. Facebook też. YouTube podobnie. Wszystkie blogi to narzędzia. Narzędzie bez strategii jest jak armata, która strzela na oślep. "Założę konto na YouTube" to jeszcze nie strategia. Kiedy kupujesz wiertarkę i młotek, nie oczekujesz, że następnego dnia obudzisz się w wyremontowanym mieszkaniu, prawda? Przygotowujesz projekt, planujesz budżet, dzielisz środki, wprowadzasz poprawki do planu, itp. Działania w serwisach społecznościowych wyglądają podobnie. Media społecznościowe to nie Twitter czy Facebook, ale to do czego możesz wykorzystać na przykład Twitter lub Facebook.

czwartek, 28 października 2010

10 powodów dlaczego czasem jak ognia należy unikać mediów społecznościowych - część 1/2

Siedzieliśmy przy ognisku w większym gronie. Trochę wina, trochę muzyki... nie, śpiewów nie pamiętam... Rozmowa zeszła na... oczywiście... serwisy społecznościowe. Kto ma? Kto nie ma? Ile czasu spędzamy na Facebooku, Twitterze, YouTube?

Kolega milczący do tej pory – zawodowy strażak – przyznał, że nie lubi tych serwisów. Chwila ciszy. "Dlaczego?" "Bo ja się tam źle czuję, bo to takie sztuczne... nienaturalne..." Media społecznościowe - mimo że ogromnie popularne - nie są dla wszystkich.

Każda organizacja, nawet najmniejsza, może znaleźć w mediach społecznościowych coś wartościowego, ale to wcale nie znaczy, że te serwisy są stworzone dla każdego.

Czy TWOJA firma powinna udzielać się w serwisach społecznościowych? Może tak, może nie.

Oto 10 powodów dlaczego czasem jak ognia należy unikać mediów społecznościowych:

1. Nie masz talentu towarzyskiego (i nie masz ochoty udawać, że jest inaczej).

Media społecznościowe są dla ludzi. Jeżeli w dzieciństwie nikt nie chciał się z Tobą bawić, w szkole średniej nie chodziłeś na prywatki, na studiach nigdy nie spałeś w akademiku (mówię o noclegu, nie o mieszkaniu), lepiej trzymaj się od serwisów społecznościowych z daleka. Nie ma nic gorszego od udzielania się w mediach społecznościowych tylko po to, żeby pokazać całemu światu, że... nie powinieneś tego robić. Wszyscy niewdzięcznicy (czytaj: Twoi klienci) codziennie będą Ci za to dziękować.

poniedziałek, 25 października 2010

Nie bój się serwisów społecznościowych

Lista serwisów społecznościowych jest imponująca: Facebook, Twitter, LinkedIn, Pinterest, YouTube, Vimeo. Łatwo pogubić się w dżungli nowych mediów, więc wiele firm bierze po prostu na przeczekanie. Myślą: "Zobaczmy co się z tego urodzi."

Niektóre firmy zajmują pozycję wyczekującą, bronią status quo, nie chcą się wyróżniać – boją się, że taka ekspozycja narazi je na dodatkowe ataki. Pojawienie się w serwisach społecznościowych kojarzy im się z rzuceniem ich ukochanej marki lwom na pożarcie.

Serwisy społecznościowe nie niszczą marek i nie wywołują kryzysów public relations. Wręcz przeciwnie – serwisy społecznościowe mogą służyć wzmocnieniu wizerunku i reputacji marki oraz zmienić firmę na lepsze w czasie kryzysu.

czwartek, 21 października 2010

Embargo w czasach Internetu

Embargo to zastrzeżenie autora informacji zakazujące publikacji przesłanej wiadomości przed wyznaczoną datą, godziną lub spełnieniem pewnego warunku (na przykład, rezygnacja ważnej osoby ze stanowiska).

Media z zasady honorują embargo, z wyjątkiem sytuacji kiedy otrzymują informację, której - ich zdaniem - nie wolno przetrzymywać. Jaka to informacja? Taka, która z miejsca trafia na pierwsze strony gazet, jest pokazywana w telewizji na paskach na dole ekranu i rozpoczyna wszystkie dzienniki radiowe.

Redakcje łamią czasem embargo przed przypadek (nieporozumienie w newsroomie) albo celowo (chęć wyprzedzenia konkurencji). Złamanie embarga traktowane jest jako poważne nadużycie zaufania.

W przypadku niedotrzymania zastrzeżonego warunku dziennikarz lub redakcja może spotkać się z odwetem w postaci, na przykład, odcięcia od ważnych informacji, stawiając się tym samym w mniej korzystnej wobec konkurencji sytuacji.

Złamanie embarga psuje relacje nie tylko z autorem informacji, ale także z mediami, które tego nie zrobiły. Inaczej rzecz ma się z blogerami, którzy nigdy nie pracowali w profesjonalnej redakcji i nie muszą czuć się zobligowani do przestrzegania reguł fair play.

poniedziałek, 18 października 2010

5 reguł zarządzania kryzysem online - część 2/2

W pierwszej części artykułu podałem trzy reguły zarządzania kryzysem online.

Pisałem, że: 1. organizacje powinny przygotować się do zagrożeń generowanych przez sieci społecznościowe, 2. środowisko Internetu oczekuje reakcji liczonej w minutach i 3. sieci społecznościowe są nieocenionym źródłem najnowszych informacji i dlatego wymagają stałego monitoringu.

Dziś kolejne dwie reguły.

1. W kryzysie organizacje powinny mówić głosem, który jest zrozumiały przez rynek.

Branżowy żargon i komunikaty prasowe nie robią dobrego wrażenia w serwisach społecznościowych.

Niektóre firmy wynajmują ludzi, którzy w ich imieniu prowadzą dialog z internautami. Są to młode osoby doskonale czujące się w Internecie, ale nie mające doświadczenia w komunikacji kryzysowej; przypominają aktorów z dobrą dykcją, ale bez talentu dramatycznego.

Szczególnie w kryzysie, głos organizacji powinien brzmieć szczerze i autentycznie – idealnie kiedy z internautami komunikuje się osoba z szeroką i aktualną wiedzą o firmie. Takich ludzi można znaleźć tylko wewnątrz organizacji, nie poza nią. Mogą oczywiście korzystać z pomocy zewnętrznych doradców (na szkolenie po wybuchu kryzysu jest za późno), ale rozmawiać muszą sami.

czwartek, 14 października 2010

5 reguł zarządzania kryzysem online - część 1/2

Eksperci zarządzania kryzysem lubią posługiwać się regułami i procedurami działania, które sprawdziły się w poprzednich kryzysach. Dlatego w obliczu rewolucyjnej zmiany szukają sprawdzonych punktów oparcia, które dodają im pewności siebie, ułatwiają podejmowanie decyzji i ułożenie wszystkich elementów w logiczną całość.

Ten sam mechanizm widać w zarządzaniu kryzysem w Internecie. Każdy kryzys jest inny, więc może warto zastanowić się czy nie należy niektóre z tych reguł nieco odświeżyć.

W wydanym w 2000 roku w Polsce "Manifeście Cluetrain" Rick Levine, Doc Searls, David Weinberger przedstawili 95 tez o tym jak Internet wpłynie na rynki i organizacje. Większość z tych tez trafnie prognozowała zmiany w komunikacji: rynki to konwersacje, rynki składają się z istot ludzkich, a nie sektorów demograficznych, hiperlinki (hipertekst) i sieci zweryfikują hierarchie, zmienią się powiązania pomiędzy rynkami i organizacjami, firmy muszą dopasować się do potrzeb nowych rynków.

Od pierwszego dnia publikacji "Manifestu Cluetrain" eksperci public relations debatowali nad jego tezami niczym naukowcy deliberujący o Wielkim Zderzaczu Hadronów. Ale dopiero dwa lub trzy lata temu zaczęli wykorzystywać interaktywne cyfrowe strategie i sieciowe portale społecznościowe.

poniedziałek, 11 października 2010

Kosztowna ignorancja

Odrobina wiedzy może być niebezpieczna. Nie pamiętam kto to powiedział, ale to prawda. Czasem okrutna prawda.

Do niedawna funkcjonował tylko jeden sposób przesyłania i otrzymywania informacji. Każdy telewidz, słuchacz radiowy lub czytelnik gazet otrzymywał ten sam "pakiet danych" – wszyscy piliśmy wodę z tego samego źródła.

Oczywiście, mogłeś tylko przejrzeć tytuły i nie zagłębiać się w treść artykułu, ale podstawowa dawka informacji była identyczna dla wszystkich.

Dzisiaj z nadejściem cyfrowych sieci komunikacyjnych mamy "zawężone" kanały dystrybucji informacji lub nawet indywidualną komunikację, w której każdy może otrzymać indywidualny i niezależny pakiet informacji. Mamy też możliwość wysyłania zamówionych informacji do wybranych odbiorców. Internet wykorzystuje obydwie formy przesyłania informacji.

Drugie wyzwanie to uporządkowanie wszystkich docierających do nas informacji. Nawet po wstępnej segregacji tego, co ważne, a co nie, najprawdopodobniej pozostaniesz z mnóstwem chaotycznych danych. Sortowanie wiadomości zajmuje czas. Podejrzewam, że więcej czasu niż go mamy.

czwartek, 7 października 2010

Wywiad w Internecie

Jako specjalista PR nie przepadam za wywiadami przez e-mail. Takie kontakty stwarzają małe szanse lepszego poznania dziennikarza.

Reporterzy zwykle pracują w takim pośpiechu, że nie mają ochoty na pogawędkę. Są też tacy, którzy stanowczo zabraniają kontaktu telefonicznego pod groźbą wykreślenia nazwiska z artykułu.

Znajomy dziennikarz z kolei uwielbia wywiady przez e-mail. Cytaty są w 100 procentach dokładne. Notatki się nie gubią. Łatwo je odszukać w archiwum.

Dodatkowo:

1. E-mail jest efektywny. Reporter może dokładnie wyjaśnić o co mu chodzi i przedstawić listę pytań.

2. E-mail daje dziennikarzowi pisemną wypowiedź co jest bardzo przydatne w sytuacji, kiedy rozmówca kwestionuje prawdziwość cytatu.

3. E-mail daje czas na przemyślenie odpowiedzi.

poniedziałek, 4 października 2010

5 najważniejszych słów w komunikacji online

PWZIM. Możesz mieć trudności z wymową tego słowa, ale lepiej naucz się go na pamięć. PWZIM to mnemonim, który pozwoli zapamiętać pięć najważniejszych pojęć gwarantujących powodzenie w kontaktach B2B w Internecie i zwiększeniu zysków.

1. P jak przyzwolenie

2. W jak wartość

3. Z jak zwięzłość

4. I jak interaktywność

5. M jak monitoring

1. Przyzwolenie. Jeśli wysyłasz pocztę e-mail bez zgody adresata, zachowujesz się jak nachalny intruz. Może się zdarzyć, że usłyszysz tylko huk zatrzaskiwanych drzwi. Jeśli wrzucisz do Internetu dużą liczbę e-maili (milion?), kilka będzie przeczytanych. Masz jednak 99.9% szans, że adresaci tych namiętnych zalotów poczęstują Ciebie czarną polewką.

2. Wartość. Przyzwolenie na wysyłkę elektronicznych listów nie oznacza, że każdy będzie przeczytany od początku do końca. Musi jeszcze mieć wartościową dla odbiorcy treść. Biuletyny muszą zawierać ciekawe i aktualne artykuły, praktyczne i sprawdzone porady, które pomogą lepiej wykonywać pracę. Oferty muszą proponować coś naprawdę wyjątkowego. Potrzebna jest przynęta. Czy to, co oferujesz jest nowością? Czy ma wyjątkową cenę? Czy oferta jest ograniczona w czasie? I na koniec pytanie najważniejsze: czy interesuje odbiorcę?

3. Zwięzłość. W elektronicznej korespondencji marketingowej lepiej przestrzegać zasady: Krótko znaczy miło. Czytanie listów elektronicznych nie może zajmować za dużo czasu. Jeśli nudzisz, będziesz potraktowany jak kierowca samochodu na autostradzie rozwijający "zawrotną" prędkość 30 km/h. W czasie wyprzedzania (czyli przeskakiwania zbędnych informacji) spodziewaj się także nieprzyzwoitego gestu.