poniedziałek, 15 listopada 2010

Oświecenie w Internecie - część 2/2

W pierwszej części artykułu pisałem o pięciu zagrożeniach w myśleniu o najnowszych technologiach internetowych: 1. sceptycznym podejściu wobec technologii, o których mówi się, że zrewolucjonizują świat, 2. zawsze żyliśmy w sieciach społecznościowych, 3. równolegle z kanałami oficjalnymi zawsze funkcjonowały kanały nieformalne, niszowe i "autentyczne", 4. wiedza zawsze powstaje, żeby służyć władzy - nie jako siła mająca od niej uwolnić i 5. media społecznościowe chcą pokazać niezależność od władzy i centrów decyzyjnych.

W drugiej części pięć kolejnych zagrożeń w myśleniu o "wolnościowych" technologiach w Internecie.

1. Nowe media nie muszą niszczyć starych.

Telewizja miała unicestwić radio, ale - jak się okazało - konkurencja tylko zmusiła radio do zmiany i to zmiany na lepsze. Internet wywołał zmiany w telewizji, radiu i prasie drukowanej. Stare media przeżyją jeśli skupią na tym czego nie daje (przynajmniej do tej pory) Internet. Niebywałym zjawiskiem byłoby całkowite zastąpienie starego medium nowym (na przykład, papierowych książek e-bookami).

Każdy kto twierdzi, że serwisy społecznościowe wyrugują tradycyjny PR lub media masowe, mija się ze zdrowym rozsądkiem, gdyż wszyscy będą się od siebie wzajemnie uczyć i na pewno nie znikną. Zawsze warto zastanowić się, które media i jakie narzędzia public relations należy wybrać do realizacji konkretnego programu PR.

2. Wszystkie technologie mają mocne i słabe strony.

Serwisy społecznościowe niestety czasem - zamiast ułatwiać - utrudniają autentyczną komunikację, gdyż coraz więcej ludzi i firm zaciera delikatną linię pomiędzy tym co autentyczne i komercyjne, wartościowe i powierzchowne, altruistyczne i samolubne. Na przykład, to, co blogi i Twitter zrobiły dla swej autopromocji przewyższa wszystkie poprzednie akcje marketingowe razem wzięte.

Ciasne umysły skupiają się na słowach. Ludzie o szerszych horyzontach szukają w tych słowach sensu. Komunikacja w mediach społecznościowych wciąż polega bardziej na reakcjach na same słowa. Brakuje kluczowych elementów komunikacji niewerbalnej, które dają tym słowom znaczenie wybrane przez nadawcę.

3. Sygnał i Szum zawsze były w konflikcie.

Należę do osób, które wolą przeczytać dziennie pięć naprawdę dobrych informacji niż pięćdziesiąt przeciętnych. Irytuje mnie kiedy widzę jak niektórzy swoją aktywność w mediach społecznościowych ograniczają do kopiowania informacji i komentarzy, które ktoś im przesłał, a ten otrzymał je od nadawcy, który też je od kogoś dostał. Często mam wrażenie, że w tym łańcuszku przekazywanie odbywa się bez czytania.

Jak w życiu - to, co popularne rzadko jest dobre. Jeżeli wolisz jakość od ilości, to wielkość sieci internetowych kontaktów jest mniej ważna od wartości jaką ze sobą niosą.

4. Konsultanci public relations piszący o mediach społecznościowych rzadko robią to obiektywnie.

No bo jak poważnie traktować poważnie te słowa skoro pisze je osoba, która na co dzień tym się zajmuje? Czy stać mnie na odrobinę dystansu i pokory? Czy można mieć zaufanie do kogoś piszącego o rewolcie w komunikacji społecznej o kim wiadomo, że czerpie z tego konkretne korzyści? Mam krytykować przemiany, które napełniają mi kieszeń?

Kiedy coś staje się popularne szybko znajdują się ludzie, którzy chcą na tym zarobić. Tak jest także z mediami społecznościowymi. Chcesz mieć tło do Twittera? Zobacz tutaj. Fantazyjny favicon? Rzuć okiem na to. Jaka jest prawdziwa wartość tych ofert? Pamiętaj - konsultant PR piszący o mediach społecznościowych nie będzie podcinał gałęzi, na której sam siedzi.

5. Zawsze pytaj: "Jaki problem chcę rozwiązać?"

Kiedy pojawia się coś nowego (produkt, usługa, idea) najlepsza rzeczą jaką możesz zrobić to zastanowić się do czego jest "to" potrzebne. Najlepszy marketing nie zastąpi nieudanych produktów lub niefachowych usług. Jeżeli Twój plan marketingowy działa bez zarzutu, masz zadowalające relacje z klientami i pracownikami (kto je ma?), życie prywatne dostarcza mnóstwo przyjemnych wrażeń, być może nie potrzebujesz gruntownej zmiany i wystarczy Ci coś prostszego i bardziej realnego od mediów społecznościowych. Sam oceń czego potrzebujesz.

Jeżeli chcesz trochę poeksperymentować i doświadczyć "społecznościowej komunikacji" na własnej skórze, to wspaniale, ale nie działaj po omacku - musisz wiedzieć co i po co to robisz. A przede wszystkim, nie dziel mediów na nowe i stare, tylko na te, które są Ci potrzebne lub nie, bez względu na to, co mówią inni - tak, ja też.

Konkluzja

Debata o mediach społecznościowych służy przede wszystkim korporacjom - wiem to, bo sam często występuję na różnych konferencjach i widzę kto tam najczęściej się pojawia. Mówcy mają osobisty interes w promocji tzw. nowych mediów (ja też widzę w tym więcej plusów niż minusów) i zwiększaniu liczby użytkowników pod szczytnymi hasłami "teraz klient rządzi", "koniec z hierarchiami", "nareszcie masz głos".

Media społecznościowe "ubrane" są w "wolnościowy" język, ale korporacyjni propagatorzy (Google, Facebook et consortes) zmierzają ku bardziej wysublimowanym i skutecznym metodom wpływania na ludzkie zachowanie (reklamy adresowane do wąsko zdefiniowanej grupy odbiorców, systemy osobistej rekomendacji, na przykład, "Lubię to", cyfrowe systemy monitoringu i zarządzania reputacją w Internecie).

Cała nasza aktywność w mediach społecznościowych kumuluje ogromne i stale rosnące dossier wszystkich użytkowników jako wybranej grupy (społeczności) i każdego z osobna (profile użytkowników, biogramy, zdjęcia, adresy, aktualizacje statusu, hasła wpisywane w wyszukiwarkach). Nikt nie zbiera tych danych tylko po to, żeby przechowywać je na serwerach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz