Przed południem rozmawiałem przez telefon z kierownikiem działu public relations nowego klienta, który przekazał mi obawy związane z utratą kontroli nad tym, co mówi się o firmie w Internecie.
"Wiem, że musimy w końcu uruchomić blog i założyć konto na Twitterze" - powiedział. "Członków zarządu niepokoi jednak utrata kontroli nad tym, co się mówi o firmie."
W słuchawce usłyszałem kilka istotnych - moim zdaniem - argumentów:
1. Serwisy społecznościowe zwiększą liczbę pogłosek, plotek i komentarzy o firmie.
2. Serwisy społecznościowe odbiorą kontrolę nad wizerunkiem marki.
3. Firma nie będzie w stanie zebrać i przetworzyć wszystkich danych potrzebnych do korygowania nieprawdziwych i szkodliwych informacji.
Po wysłuchaniu tych zastrzeżeń zaproponowałem pół żartem, pół serio: "A może pokażemy im, że ta kontrola nie będzie mniejsza od tej jaką mają teraz - bez względu na to jak głęboko zaangażują się w serwisy społecznościowe?"
"Co masz na myśli?", zapytał.
Szefowie przerażeni wizją utraty kontroli jak ognia boją się zmian, nawet jeśli te zmiany mogą pozytywnie wpłynąć na wizerunek marki; nie chcą oddać bezpośredniej kontroli nad marką, nie chcą usłyszeć negatywnych komentarzy, nie chcą zmienić swego zachowania w sposób, który pokaże klientom, że ich opinia się liczy i w efekcie... zwiększyć liczbę pozytywnych opinii.
Narzędzia serwisów społecznościowych dają każdemu z dostępem do Internetu siłę głosu; wszyscy - od prezesów globalnych firm do studentów, od nastolatków do emerytów - dzielą się swoimi pasjami, zainteresowaniami, opiniami i także doświadczeniami z kontaktów z markami - produktami i usługami.
Komunikaty koncentrujące się na wybranej marce nie są wymieniane tylko między dwiema osobami, ale są dostępne dla każdego zainteresowanego; krążą w społecznościach liczących setki, tysiące i miliony użytkowników. Co więcej, te komunikaty "stale odżywają", gdyż są regularnie indeksowane przez wyszukiwarki i ponownie odczytywane przez nowych odbiorców. Dlatego komunikaty mają przemożny wpływ na percepcję marek; pozytywny rozgłos wzmacnia pozycję i zwiększa zyski, negatywny marketing wirusowy szkodzi marce i obniża zyski.
Tu nie chodzi o utratę kontroli
Internet przekazując internautom część kontroli nad tym, co się mówi o marce podważył fundamenty tradycyjnego public relations i marketingu. Ale tu nie chodzi o utratę kontroli.
Stary model komunikacji Harolda Lasswella: "Kto co komu mówi, jakim kanałem, z jakim efektem" zostaje w Internecie uzupełniony modułem "Kto co słyszy, komu to przekazuje, z jakim zamiarem i z jakim efektem". Public relations w serwisach społecznościowych raczej koncentruje się na KTO i JAK niż Co i Gdzie.
Klienci wciąż zachowują całkowitą kontrolę nad dwiema rzeczami:
1. Oni decydują czy kupią Twój produkt i/lub usługę.
2. Oni decydują co powiedzą o Twoim produkcie i/lub usłudze rodzinie, przyjaciołom i znajomym.
Praktycy public relations i marketerzy wciąż mają wpływ na to, co się mówi o marce. Dlaczego? Bo to sama firma i nikt inny sprawuje pełną kontrolę nad jakością swej marki, standardem obsługi klienta i komunikacją z otoczeniem.
W drugiej części m.in. o tym jak serwisy społecznościowe budują markę.
Każdy kryzys online zaczyna się lokalnie. Nie każdy kończy się globalnie. Tel. 77 441 40 14.
czwartek, 4 listopada 2010
Jak "kontrolować" serwisy społecznościowe - część 1/2
Kategorie:
monitoring,
online,
social media
Ekspert zarządzania komunikacją kryzysową, konsultant public relations, trener medialny. Autor ponad 1,700 artykułów o PR, zarządzaniu ryzykiem i kryzysem, strategicznej komunikacji kryzysowej, komunikacji online, relacjach z mediami, wystąpieniach publicznych i pisaniu informacji prasowych. W poprzednim życiu poławiacz pereł. Nie lubi miejsca w samolocie daleko od wyjścia. Ulubiona książka: właśnie ją czyta :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz