czwartek, 24 lutego 2011

Media społecznościowe na barykadach

Marshall McLuhan przewidując prawie pół wieku temu, że będziemy żyć w globalnej wiosce i media umożliwią nam wspólne przeżywanie online tego, co dzieje się na świecie, wykazał się niezwykle rewolucyjną wyobraźnią.

To, co niedawno działo się w Tunezji i Egipcie, a teraz obserwujemy w Libii dramatycznie potwierdza słuszność proroczej wizji McLuhana.

Na studiach zajęcia ze statystyki miałem nudne i teraz odrabiam zaległości. Zaledwie 46% ludzi na świecie oddycha, żyje i pracuje w demokratycznych państwach. Prawie POŁOWA nie ma dostępu do bieżącej wody. Co czwarty mieszkaniec naszego globu żyje bez elektryczności. Zaledwie 27% ma dostęp do Internetu.

"Światowa internetowa autostrada" do dobrobytu wygląda jak dziurawa i wyboista droga trzeciej kategorii.

Ku zdziwieniu wielu Twitter i Facebook przypomniały dobitnie, że są na świecie społeczności i narody, które walczą o podstawowe ludzkie prawa (i umierają za nie) – także kiedy ja piszę i Ty czytasz te słowa.

Środkowy Wschód przechodzi historyczną zmianę. Rewolucja, która wybuchła w Tunezji jak pożar przeniosła się do Egiptu, Syrii i Libii.

Rewolucyjne media społecznościowe

Wykorzystanie Twittera i Facebooka do organizacji i koordynacji społecznych protestów i walka z nimi przez ludzi władzy, nie jest niczym nowym. Wcześniej media społecznościowe opozycja wykorzystywała w czasie wyborów prezydenckich w Iranie. Ale Tunezja, Egipt, Syria i Libia w krótkim czasie uświadomiły co znaczy efekt domina kiedy na ulice wychodzą miliony zbuntowanych i zdesperowanych obywateli.

Sieci społecznościowe zadziałały jak katalizator – pomagały dzielić się informacjami o protestach i dostarczały aktualnych szczegółów o tym co i gdzie się dzieje.

Ci, którzy wyśmiewali użytkowników mediów społecznościowych za dziecinny narcyzm i udawanie na Facebooku i Twitterze "prawdziwych" ludzkich interakcji po obserwacji jak konkretne skutki wywołały media społecznościowe w północnej Afryce może teraz trochę zmienią zdanie.

Oczywiście na Twitterze i Facebooku nadal będą pojawiać się informacje o szkodach autorstwa ukochanego kota ("Klemens rozbił w drobny mak porcelanową wazę ze ślubnego serwisu!") i narzekania na kolejkę w supermarkecie ("Dlaczego ta druga kolejka posuwa się szybciej? To niesprawiedliwie!"), ale dobrze, że mamy tylko takie kłopoty.

Tunezyjczycy, Egipcjanie, Syryjczycy i Libijczycy używają tych mediów do walki o wolność, godność i lepsze życie – pokazują jak media społecznościowe zmieniają na oczach nie tylko Bliski Wschód, ale także historię świata.

Obywatelska komunikacja

Mówi się, że rolą dziennikarzy w demokracji jest przekazywanie obywatelom informacji, dzięki którym mogą sami się rządzić. W społeczeństwach, gdzie media są cenzurowane, "lukę informacyjną" wypełniają sami obywatele wymieniając się informacjami o tym co się wokół nich dzieje.

Media społecznościowe mogą być też narzędziem represji. W Iranie władze śledziły o czym mówi się na Twitterze i wykorzystywały go do siania dezinformacji i identyfikowania zbuntowanych obywateli.

Trudno przewidzieć jaki będzie końcowy efekt rewolucji organizowanej za pomocą mediów społecznościowych, ale jeśli możliwe jest coś takiego jak to, co wydarzyło się w Tunezji i Egipcie, gdzie protesty koordynowano w sieciach społecznościowych i w pewnym momencie władze nawet wyłączyły Internet (jak widać można wyłączyć Internet), być może jesteśmy na progu innej "zasadniczej zmiany" (rewolucji?).

Historia Egiptu i tej części naszego globu zawsze była ściśle związana z głębokimi i ważnymi zmianami geopolitycznymi. Media w XXI wieku zmieniają nasze życie w wielu wymiarach z szybkością jakiej nie doświadczaliśmy wcześniej. Tak. To tylko początek większych zmian.

Globalna wioska PR

Jako praktycy public relations musimy zrozumieć wyjątkowy potencjał nowych technologii komunikacji i znaleźć swoje miejsce w nowej "globalnej wiosce" pamiętając jak nieprzewidywalne i rewolucyjne zachowania mogą wywołać media społecznościowe. Musimy też wziąć pod uwagę to, że nasza edukacja nigdy się nie zakończy, gdyż media i metody komunikacji zmieniają się głęboko, systematycznie i czasem... rewolucyjnie.

140 znaków na Twitterze nie obali żadnego reżimu. Ale może wezwać do działania, zachęcić do wyjścia na ulice i pokazać, że są tysiące innych ludzi, którzy także domagają się zasadniczej zmiany politycznej.

Kiedy następnym razem wyślesz na Twittera lub Facebooka informację, że właśnie zjadłeś dobry obiad i nie chce Ci się dzisiaj wychodzić na miasto, podziękuj losowi, że rząd nie może Ci zamknąć ust, cyfrowo i fizycznie.

Czy obserwowałeś w mediach społecznościowych ostatnie rewolucyjne zmiany na Środkowym Wschodzie? Jakie – Twoim zdaniem – miały wpływ na rozwój wypadków?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz