Marshall McLuhan przewidując prawie pół wieku temu, że będziemy żyć w globalnej wiosce i media umożliwią nam wspólne przeżywanie online tego, co dzieje się na świecie, wykazał się niezwykle rewolucyjną wyobraźnią.
To, co niedawno działo się w Tunezji i Egipcie, a teraz obserwujemy w Libii dramatycznie potwierdza słuszność proroczej wizji McLuhana.
Na studiach zajęcia ze statystyki miałem nudne i teraz odrabiam zaległości. Zaledwie 46% ludzi na świecie oddycha, żyje i pracuje w demokratycznych państwach. Prawie POŁOWA nie ma dostępu do bieżącej wody. Co czwarty mieszkaniec naszego globu żyje bez elektryczności. Zaledwie 27% ma dostęp do Internetu.
"Światowa internetowa autostrada" do dobrobytu wygląda jak dziurawa i wyboista droga trzeciej kategorii.
Ku zdziwieniu wielu Twitter i Facebook przypomniały dobitnie, że są na świecie społeczności i narody, które walczą o podstawowe ludzkie prawa (i umierają za nie) – także kiedy ja piszę i Ty czytasz te słowa.
Środkowy Wschód przechodzi historyczną zmianę. Rewolucja, która wybuchła w Tunezji jak pożar przeniosła się do Egiptu, Syrii i Libii.
Rewolucyjne media społecznościowe
Wykorzystanie Twittera i Facebooka do organizacji i koordynacji społecznych protestów i walka z nimi przez ludzi władzy, nie jest niczym nowym. Wcześniej media społecznościowe opozycja wykorzystywała w czasie wyborów prezydenckich w Iranie. Ale Tunezja, Egipt, Syria i Libia w krótkim czasie uświadomiły co znaczy efekt domina kiedy na ulice wychodzą miliony zbuntowanych i zdesperowanych obywateli.
Sieci społecznościowe zadziałały jak katalizator – pomagały dzielić się informacjami o protestach i dostarczały aktualnych szczegółów o tym co i gdzie się dzieje.
Ci, którzy wyśmiewali użytkowników mediów społecznościowych za dziecinny narcyzm i udawanie na Facebooku i Twitterze "prawdziwych" ludzkich interakcji po obserwacji jak konkretne skutki wywołały media społecznościowe w północnej Afryce może teraz trochę zmienią zdanie.
Oczywiście na Twitterze i Facebooku nadal będą pojawiać się informacje o szkodach autorstwa ukochanego kota ("Klemens rozbił w drobny mak porcelanową wazę ze ślubnego serwisu!") i narzekania na kolejkę w supermarkecie ("Dlaczego ta druga kolejka posuwa się szybciej? To niesprawiedliwie!"), ale dobrze, że mamy tylko takie kłopoty.
Tunezyjczycy, Egipcjanie, Syryjczycy i Libijczycy używają tych mediów do walki o wolność, godność i lepsze życie – pokazują jak media społecznościowe zmieniają na oczach nie tylko Bliski Wschód, ale także historię świata.
Obywatelska komunikacja
Mówi się, że rolą dziennikarzy w demokracji jest przekazywanie obywatelom informacji, dzięki którym mogą sami się rządzić. W społeczeństwach, gdzie media są cenzurowane, "lukę informacyjną" wypełniają sami obywatele wymieniając się informacjami o tym co się wokół nich dzieje.
Media społecznościowe mogą być też narzędziem represji. W Iranie władze śledziły o czym mówi się na Twitterze i wykorzystywały go do siania dezinformacji i identyfikowania zbuntowanych obywateli.
Trudno przewidzieć jaki będzie końcowy efekt rewolucji organizowanej za pomocą mediów społecznościowych, ale jeśli możliwe jest coś takiego jak to, co wydarzyło się w Tunezji i Egipcie, gdzie protesty koordynowano w sieciach społecznościowych i w pewnym momencie władze nawet wyłączyły Internet (jak widać można wyłączyć Internet), być może jesteśmy na progu innej "zasadniczej zmiany" (rewolucji?).
Historia Egiptu i tej części naszego globu zawsze była ściśle związana z głębokimi i ważnymi zmianami geopolitycznymi. Media w XXI wieku zmieniają nasze życie w wielu wymiarach z szybkością jakiej nie doświadczaliśmy wcześniej. Tak. To tylko początek większych zmian.
Globalna wioska PR
Jako praktycy public relations musimy zrozumieć wyjątkowy potencjał nowych technologii komunikacji i znaleźć swoje miejsce w nowej "globalnej wiosce" pamiętając jak nieprzewidywalne i rewolucyjne zachowania mogą wywołać media społecznościowe. Musimy też wziąć pod uwagę to, że nasza edukacja nigdy się nie zakończy, gdyż media i metody komunikacji zmieniają się głęboko, systematycznie i czasem... rewolucyjnie.
140 znaków na Twitterze nie obali żadnego reżimu. Ale może wezwać do działania, zachęcić do wyjścia na ulice i pokazać, że są tysiące innych ludzi, którzy także domagają się zasadniczej zmiany politycznej.
Kiedy następnym razem wyślesz na Twittera lub Facebooka informację, że właśnie zjadłeś dobry obiad i nie chce Ci się dzisiaj wychodzić na miasto, podziękuj losowi, że rząd nie może Ci zamknąć ust, cyfrowo i fizycznie.
Czy obserwowałeś w mediach społecznościowych ostatnie rewolucyjne zmiany na Środkowym Wschodzie? Jakie – Twoim zdaniem – miały wpływ na rozwój wypadków?
Każdy kryzys online zaczyna się lokalnie. Nie każdy kończy się globalnie. Tel. 77 441 40 14.
czwartek, 24 lutego 2011
Media społecznościowe na barykadach
Ekspert zarządzania komunikacją kryzysową, konsultant public relations, trener medialny. Autor ponad 1,700 artykułów o PR, zarządzaniu ryzykiem i kryzysem, strategicznej komunikacji kryzysowej, komunikacji online, relacjach z mediami, wystąpieniach publicznych i pisaniu informacji prasowych. W poprzednim życiu poławiacz pereł. Nie lubi miejsca w samolocie daleko od wyjścia. Ulubiona książka: właśnie ją czyta :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz